Dziękuję wszystkim za 7 tysięcy wyświetleń. Mam nadzieję, że uda nam się kiedyś dobić dwa razy więcej! :D Dziękuję wszystkim, którzy komentują moje wypociny, pomagacie mi w ten sposób zacząć pisać nową notkę (:. Po 12 rozdziale będziecie mogli spodziewać się moich prac! Wielka niespodzianka, postanowiłam narysować postacie z mojego opka. Może nie będą one super mega świetne, ale liczę, że się wam spodobają. :D Nie przedłużając już życzę miłej lektury :D
________________________________
Nigdy
nie doświadczyłam śmierci bliskiej mi osoby. Kiedy odszedł mój
tata, byłam zbyt mała, żeby cokolwiek zrozumieć. Czasami
odczuwałam jego brak, jako ojca, mężczyzny, który powinien mnie
wychowywać. Nie znałam go, nie wiedziałam co lubił robić. Odkąd
pamiętam tatę zastępowała mi pustka, nic innego.
Tym razem czułam ból. Patrząc na to z perspektywy innych, moje zachowanie można byłoby uznać za dość dziwne, znałam ją najkrócej z wszystkich tutaj obecnych.
- Trzymaj – Cher rzuciła plecak w moją stronę – znajdziesz tam jakieś ubrania na przebranie.
Spojrzałam na siebie, i dopiero teraz zrozumiałam, że byłam cała w krwi.
- Dzięki – odpowiedziałam, i ruszyłam w stronę lasu.
Dopiero, gdy odeszłam od innych, ponownie pozwoliłam sobie na łzy. Tym razem nie był to już histeryczny szloch, który ogarnął mnie na początku. Otarłam twarz dłońmi, po czym zaczęłam się rozbierać. Ściągnąwszy zakrwawione ciuchy ubrałam czarne, podarte dżinsy, które zapewne należały do Cassandry, zieloną bluzkę na szelkach, która nie dość, że była obcisła, to do tego za mała. Na szczęście znalazłam jeszcze jakąś bluzę, którą natychmiastowo założyłam. Sądząc po rozmiarze, była to męska bluza. Kiedy wróciłam do naszej bazy zobaczyłam tylko dziewczyny. Jakąś godzinę temu chłopcy wyparowali gdzieś, zostawiając nas same. Mówiąc, same dziewczyny, miałam także na myśli Cass, której ciało leżało okryte jakimś płótnem koło pnia wielkiego drzewa. Sama nie wiem, skąd wzięli ten materiał. Wszystkie zachowywałyśmy się tak, jakby jej tam nie było. Chyba żadna z nas nie była gotowa przyznać, że Cassandry już nie ma. Rzuciłam plecak z brudnymi rzeczami na ziemie, po czym usiadłam obok Roxi i Cher.
- No więc pasowałoby wyjaśnić to i owo – zaczęła Roxi. - Od czego chciałabyś zacząć?
- Może wytłumaczycie, w jaki sposób wyszłam sobie z celi będąc żywa?
- Na to wszystko wpadł Daniel z Maxem. Pamiętasz, jak Daniel pożyczył od ciebie ten pierścień?
- Tak.
- Dzięki niemu mógł sobie łazić po całym budynku Rady, i po zabezpieczonych piętrach. Przez przypadek trafił do BDNP.
- Emm, a co to? - zapytałam zdziwiona, gdyż pierwszy raz spotykałam się z takim skrótem.
- Baza dowodzenia nad pojmanymi.
- Dość twórcza nazwa – dodała Cher, sztucznie się uśmiechając.
- Nie o to chodzi, znalazł tam sposób, jak zneutralizować to dziadostwo na twoim karku. I dotarliśmy do połowy, reszta zadania należała do Maxa. Daniel przekazał mu wiadomości, jakie musiał posiadać, aby włamać się do sieci zarządzania Rady. Udało mu się dostać do gabinetu ojca, skąd z łatwością wykasował twoje imię i nazwisko z listy więźniów, co pozwoliło ci wyjść spokojnie z celi. Następnym krokiem było wyłączenie nadajnika, aby nie mogli cię wyśledzić. To zajęło trochę więcej czasu, a Maxowi udało się nawet zabezpieczyć nadajnik hasłem, dzięki czemu ponowne aktywowanie zajmie im nieco dłużej, więc spokojnie będziemy mogli się pozbyć tego cholerstwa. I pierwszą zagadkę mamy z głowy.
- To wszystko zrobili we dwójkę?
- Dokładnie – Roxi wzięła gumkę, po czym związała włosy w kucyka. - Omijając wygląd, mamy dość inteligentnych chłopców w zespole.
- Myślałam, że nawet gdyby Charlie był totalnym bezmózgiem, ty i tak byś na niego leciała – zażartowała Cher.
- Co ty gadasz? Przecież ja na niego nie lecę!
- Nieważne – tym razem śmiech dziewczyny był szczery. Cher objęła Roxi ręką po czym znów zwróciła się w moją stronę – wytłumaczmy jej resztę.
- Jak tak łatwo udało nam się uciec z Rady?
- Kolejny z pomysłów chłopców. Tym razem Max poszperał w starych dokumentach Rady i odkrył, że została ona przebudowana, a nieliczne stare korytarze nadal istnieją. Tak więc zanim zeszłam po ciebie, dostałam polecenie od Maxa, aby otworzyć drzwi do jednego, z starszych wyjść. Kiedyś Rada używała go jako wyjścia ewakuacyjnego, a przez lata wszyscy zdążyli o nim zapomnieć. Wyprowadziło ono nas wprost na polane.
- Wszystko jest pomieszane. Dlaczego Rada nie usunęła wszystkich korytarzy, do tego tych, obok lochów?
- Ponieważ nie ma opcji, aby wyjść z celi jako żywa istota. Przynajmniej do teraz wszyscy tak myśleli. Nikt nie wpadł na pomysł, że ktoś z Florystów byłby w stanie pomóc więźniowi.
- Jak to jest igrać z prawem? - zapytałam, a dziewczyny roześmiały się. Chyba to pomagało im oswoić się z tym, co zaszło.
- Nigdy nie pomyślałabym, że będę robić coś, czego zabrania Rada! - krzyknęła Cher.
Usłyszałam szelest w krzakach obok nas. Odwróciłam się do dziewczyn, po czym przyłożyłam palec do ust, ukazując im, aby się nie odzywały. Roxi powoli wstała, łapiąc dłonią wielki kij, który wcześniej znalazła. Mocno zacisnęła palce i ruszyła w stronę zarośli. Ja i Cher zrobiłyśmy dokładnie to samo, przygotowując się do ataku. Nagle coś wyskoczyło z krzaków, powalając Roxi na ziemię. Gdy ujrzałam kto to, rzuciłam badyl, celując w miejsce, z którego wcześniej wyskoczył Charlie.
- Idioci! - krzyknęła Cher. - To nie czas ani miejsce na takie głupie żarty. Wyłaźcie.
Zgodnie z poleceniem dziewczyny, Daniel i Max wyszli z zarośli. Byli cali ubrudzeni ziemią.
- Ah, czyli te wasze śmiechy to była jakaś strategia wojenna, tak? - parsknął Charlie, wyciągając rękę do Roxi.
- Odpuść – odpowiedziała, ignorując dłoń chłopaka, i podnosząc się samodzielnie. - A was do cholery gdzie wciągnęło, hę? Po prostu zniknęliście sobie, nie mówiąc gdzie idziecie, a teraz wracacie w cali uwaleni jakimś błotem!
- Wykopaliśmy dołek, żeby.... - nie musiał kończyć, każdy wiedział, o co chodzi. Chcieli pochować Cassandrę.
Nikt nie był w stanie przerwać ciszy, więc każdy wziął swoje rzeczy, i postanowiliśmy ruszać. Daniel podszedł do ciała Cassandry, wsunął ręce pod płótno, podnosząc ciało do góry. Nie pytałyśmy chłopców, jak daleko musimy iść. To nie miało znaczenia, po prostu brnęłyśmy do przodu, przez las. Prowadził nas Charlie, co chwile to zatrzymując się przy jakimś drzewie. Zapewne myślał, w którą stronę trzeba było teraz skręcić. Niestety za bardzo mu to nie wychodziło, gdyż po jakimś czasie każdy zdał sobie sprawę, że łazimy, zataczając kółka.
- Jestem pewien, że to było gdzieś tutaj... - mruczał pod nosem Charlie, aż w końcu udało mu się znaleźć dołek. - Wiedziałem, że powinniśmy iść w tą stronę.
Nie mówiąc nic więcej chłopcy powoli opuścili ciało Cassandry.
- Ktoś chciałby coś powiedzieć? - zapytał Charlie.
Wszyscy milczeli, więc chwycili za łopaty.
- Spoczywaj w pokoju – dodał Max, a potem zaczęli przysypywać ciało ziemią.
- Skąd wzięliście łopaty? - Roxi szeroko otworzyła oczy – przecież nie pakowaliśmy nic takiego!
- Powiedzmy, że udało nam się je od kogoś pożyczyć – Max podrapał się po głowie. – Możliwe, że uda się je także oddać, o ile Charliemu uda się ZNALEŹĆ drogę do tego domu.
- Przecież nie było aż tak źle, w końcu doprowadziłem was tutaj!
- Ukradliście komuś łopaty z domu?! - krzyknęła dziewczyna.
- Pożyczyliśmy, to co innego – dodał oburzony Charlie.
- Wiesz, że pożyczanie polega na tym, że rzecz się potem oddaje?
- Przecież ją oddamy!
- Yhym, już to widzę.
- Oh, zamknijcie się – rzucił Daniel do Roxi i Charliego. To był chyba pierwszy raz od akcji na polanie, kiedy się odezwał. Cass prosiła, abym uważała, żeby nic sobie nie zrobił. Czy to możliwe, by ten chłopak chciałby się zabić? Nie znałam go długo, ale sądziłam że samobójstwo nie było czymś, co mógłby zrobić. W końcu to Daniel.
Gdy już było po wszystkim, postanowiłam zostać tu trochę dłużej. Daniel miał mi towarzyszyć, żeby nie była sama. Gdy tak stałam nad miejscem, gdzie zakopaliśmy Cass, znów zaczęłam płakać. Nie tak chciałam. Nie tak planowałam.
- Daniel, przepraszam, to wszystko moja...- nie zdążyłam dokończyć,a chłopak wymierzył mi siarczystego policzka. Skóra na twarzy zaczęła mnie palić, nie z bólu, ale ze wstydu.
- Przestań się nad sobą użalać. Cass nie żyje, a takim gadaniem jej nie wskrzesisz. Więc lepiej weź się w garść, bo zachowujesz się jak dziecko.
Przyłożyłam dłoń do twarzy, nie będąc w pełni świadoma, tego, co się stało.
- Ruszaj się, nie chcę zgubić reszty – dodał, zostawiając mnie w tyle i znikając pomiędzy zaroślami. Czy ten chłopak faktycznie byłby w stanie popełnić samobójstwo?
Tym razem czułam ból. Patrząc na to z perspektywy innych, moje zachowanie można byłoby uznać za dość dziwne, znałam ją najkrócej z wszystkich tutaj obecnych.
- Trzymaj – Cher rzuciła plecak w moją stronę – znajdziesz tam jakieś ubrania na przebranie.
Spojrzałam na siebie, i dopiero teraz zrozumiałam, że byłam cała w krwi.
- Dzięki – odpowiedziałam, i ruszyłam w stronę lasu.
Dopiero, gdy odeszłam od innych, ponownie pozwoliłam sobie na łzy. Tym razem nie był to już histeryczny szloch, który ogarnął mnie na początku. Otarłam twarz dłońmi, po czym zaczęłam się rozbierać. Ściągnąwszy zakrwawione ciuchy ubrałam czarne, podarte dżinsy, które zapewne należały do Cassandry, zieloną bluzkę na szelkach, która nie dość, że była obcisła, to do tego za mała. Na szczęście znalazłam jeszcze jakąś bluzę, którą natychmiastowo założyłam. Sądząc po rozmiarze, była to męska bluza. Kiedy wróciłam do naszej bazy zobaczyłam tylko dziewczyny. Jakąś godzinę temu chłopcy wyparowali gdzieś, zostawiając nas same. Mówiąc, same dziewczyny, miałam także na myśli Cass, której ciało leżało okryte jakimś płótnem koło pnia wielkiego drzewa. Sama nie wiem, skąd wzięli ten materiał. Wszystkie zachowywałyśmy się tak, jakby jej tam nie było. Chyba żadna z nas nie była gotowa przyznać, że Cassandry już nie ma. Rzuciłam plecak z brudnymi rzeczami na ziemie, po czym usiadłam obok Roxi i Cher.
- No więc pasowałoby wyjaśnić to i owo – zaczęła Roxi. - Od czego chciałabyś zacząć?
- Może wytłumaczycie, w jaki sposób wyszłam sobie z celi będąc żywa?
- Na to wszystko wpadł Daniel z Maxem. Pamiętasz, jak Daniel pożyczył od ciebie ten pierścień?
- Tak.
- Dzięki niemu mógł sobie łazić po całym budynku Rady, i po zabezpieczonych piętrach. Przez przypadek trafił do BDNP.
- Emm, a co to? - zapytałam zdziwiona, gdyż pierwszy raz spotykałam się z takim skrótem.
- Baza dowodzenia nad pojmanymi.
- Dość twórcza nazwa – dodała Cher, sztucznie się uśmiechając.
- Nie o to chodzi, znalazł tam sposób, jak zneutralizować to dziadostwo na twoim karku. I dotarliśmy do połowy, reszta zadania należała do Maxa. Daniel przekazał mu wiadomości, jakie musiał posiadać, aby włamać się do sieci zarządzania Rady. Udało mu się dostać do gabinetu ojca, skąd z łatwością wykasował twoje imię i nazwisko z listy więźniów, co pozwoliło ci wyjść spokojnie z celi. Następnym krokiem było wyłączenie nadajnika, aby nie mogli cię wyśledzić. To zajęło trochę więcej czasu, a Maxowi udało się nawet zabezpieczyć nadajnik hasłem, dzięki czemu ponowne aktywowanie zajmie im nieco dłużej, więc spokojnie będziemy mogli się pozbyć tego cholerstwa. I pierwszą zagadkę mamy z głowy.
- To wszystko zrobili we dwójkę?
- Dokładnie – Roxi wzięła gumkę, po czym związała włosy w kucyka. - Omijając wygląd, mamy dość inteligentnych chłopców w zespole.
- Myślałam, że nawet gdyby Charlie był totalnym bezmózgiem, ty i tak byś na niego leciała – zażartowała Cher.
- Co ty gadasz? Przecież ja na niego nie lecę!
- Nieważne – tym razem śmiech dziewczyny był szczery. Cher objęła Roxi ręką po czym znów zwróciła się w moją stronę – wytłumaczmy jej resztę.
- Jak tak łatwo udało nam się uciec z Rady?
- Kolejny z pomysłów chłopców. Tym razem Max poszperał w starych dokumentach Rady i odkrył, że została ona przebudowana, a nieliczne stare korytarze nadal istnieją. Tak więc zanim zeszłam po ciebie, dostałam polecenie od Maxa, aby otworzyć drzwi do jednego, z starszych wyjść. Kiedyś Rada używała go jako wyjścia ewakuacyjnego, a przez lata wszyscy zdążyli o nim zapomnieć. Wyprowadziło ono nas wprost na polane.
- Wszystko jest pomieszane. Dlaczego Rada nie usunęła wszystkich korytarzy, do tego tych, obok lochów?
- Ponieważ nie ma opcji, aby wyjść z celi jako żywa istota. Przynajmniej do teraz wszyscy tak myśleli. Nikt nie wpadł na pomysł, że ktoś z Florystów byłby w stanie pomóc więźniowi.
- Jak to jest igrać z prawem? - zapytałam, a dziewczyny roześmiały się. Chyba to pomagało im oswoić się z tym, co zaszło.
- Nigdy nie pomyślałabym, że będę robić coś, czego zabrania Rada! - krzyknęła Cher.
Usłyszałam szelest w krzakach obok nas. Odwróciłam się do dziewczyn, po czym przyłożyłam palec do ust, ukazując im, aby się nie odzywały. Roxi powoli wstała, łapiąc dłonią wielki kij, który wcześniej znalazła. Mocno zacisnęła palce i ruszyła w stronę zarośli. Ja i Cher zrobiłyśmy dokładnie to samo, przygotowując się do ataku. Nagle coś wyskoczyło z krzaków, powalając Roxi na ziemię. Gdy ujrzałam kto to, rzuciłam badyl, celując w miejsce, z którego wcześniej wyskoczył Charlie.
- Idioci! - krzyknęła Cher. - To nie czas ani miejsce na takie głupie żarty. Wyłaźcie.
Zgodnie z poleceniem dziewczyny, Daniel i Max wyszli z zarośli. Byli cali ubrudzeni ziemią.
- Ah, czyli te wasze śmiechy to była jakaś strategia wojenna, tak? - parsknął Charlie, wyciągając rękę do Roxi.
- Odpuść – odpowiedziała, ignorując dłoń chłopaka, i podnosząc się samodzielnie. - A was do cholery gdzie wciągnęło, hę? Po prostu zniknęliście sobie, nie mówiąc gdzie idziecie, a teraz wracacie w cali uwaleni jakimś błotem!
- Wykopaliśmy dołek, żeby.... - nie musiał kończyć, każdy wiedział, o co chodzi. Chcieli pochować Cassandrę.
Nikt nie był w stanie przerwać ciszy, więc każdy wziął swoje rzeczy, i postanowiliśmy ruszać. Daniel podszedł do ciała Cassandry, wsunął ręce pod płótno, podnosząc ciało do góry. Nie pytałyśmy chłopców, jak daleko musimy iść. To nie miało znaczenia, po prostu brnęłyśmy do przodu, przez las. Prowadził nas Charlie, co chwile to zatrzymując się przy jakimś drzewie. Zapewne myślał, w którą stronę trzeba było teraz skręcić. Niestety za bardzo mu to nie wychodziło, gdyż po jakimś czasie każdy zdał sobie sprawę, że łazimy, zataczając kółka.
- Jestem pewien, że to było gdzieś tutaj... - mruczał pod nosem Charlie, aż w końcu udało mu się znaleźć dołek. - Wiedziałem, że powinniśmy iść w tą stronę.
Nie mówiąc nic więcej chłopcy powoli opuścili ciało Cassandry.
- Ktoś chciałby coś powiedzieć? - zapytał Charlie.
Wszyscy milczeli, więc chwycili za łopaty.
- Spoczywaj w pokoju – dodał Max, a potem zaczęli przysypywać ciało ziemią.
- Skąd wzięliście łopaty? - Roxi szeroko otworzyła oczy – przecież nie pakowaliśmy nic takiego!
- Powiedzmy, że udało nam się je od kogoś pożyczyć – Max podrapał się po głowie. – Możliwe, że uda się je także oddać, o ile Charliemu uda się ZNALEŹĆ drogę do tego domu.
- Przecież nie było aż tak źle, w końcu doprowadziłem was tutaj!
- Ukradliście komuś łopaty z domu?! - krzyknęła dziewczyna.
- Pożyczyliśmy, to co innego – dodał oburzony Charlie.
- Wiesz, że pożyczanie polega na tym, że rzecz się potem oddaje?
- Przecież ją oddamy!
- Yhym, już to widzę.
- Oh, zamknijcie się – rzucił Daniel do Roxi i Charliego. To był chyba pierwszy raz od akcji na polanie, kiedy się odezwał. Cass prosiła, abym uważała, żeby nic sobie nie zrobił. Czy to możliwe, by ten chłopak chciałby się zabić? Nie znałam go długo, ale sądziłam że samobójstwo nie było czymś, co mógłby zrobić. W końcu to Daniel.
Gdy już było po wszystkim, postanowiłam zostać tu trochę dłużej. Daniel miał mi towarzyszyć, żeby nie była sama. Gdy tak stałam nad miejscem, gdzie zakopaliśmy Cass, znów zaczęłam płakać. Nie tak chciałam. Nie tak planowałam.
- Daniel, przepraszam, to wszystko moja...- nie zdążyłam dokończyć,a chłopak wymierzył mi siarczystego policzka. Skóra na twarzy zaczęła mnie palić, nie z bólu, ale ze wstydu.
- Przestań się nad sobą użalać. Cass nie żyje, a takim gadaniem jej nie wskrzesisz. Więc lepiej weź się w garść, bo zachowujesz się jak dziecko.
Przyłożyłam dłoń do twarzy, nie będąc w pełni świadoma, tego, co się stało.
- Ruszaj się, nie chcę zgubić reszty – dodał, zostawiając mnie w tyle i znikając pomiędzy zaroślami. Czy ten chłopak faktycznie byłby w stanie popełnić samobójstwo?
***
- Hmm, może pożyczymy łóżka z domu, skąd wzięliście łopaty? - Roxi dalej była oburzona pomysłem pożyczenia tamtych narzędzi.
- Ciekawi mnie, przez ile będziesz mi to wypominać.
- Nie, to dobry pomysł. Gdyby przenocować w tamtym domku? - Max dołączył się do rozmowy. - I tak wyglądał, jak opuszczony. Nic nie zaszkodzi sprawdzić.
- No chyba żartujesz! - pomysł chłopaka jeszcze bardziej zdenerwował Roxi. - Nie będę wkradać się komuś do domu! Jeszcze tego brakuje w moim życiu przestępcy!
- Oh, kochana. Musisz zdobywać doświadczenie – zaśmiał się Charlie.
Idąc ramię w ramię z Maxem, obserwowałam z tyłu całą grupę.
Ostatecznie zdecydowaliśmy, że skierujemy się w stronę tamtego domku. Roxi dalej wyglądała na wkurzoną, szła z podniesioną wysoko głową, olewając fakt, ze Charlie próbował nawiązać z nią kontakt. Daniel i Cher szli za nimi, nie odzywając się do siebie. Tak z Maxem znajdowaliśmy się na samym końcu.
- Widzę, że spodobała ci się moja bluza – odezwał się chłopak.
- Ja.. nie.. znalazłam ją w plecaku i...
- Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć. Jakbyś kiedyś potrzebowała spodni, skarpetek, czy bielizny, to wiedz, że możesz się do mnie zgłosić.
- Zabawne – prychnęłam, po czym lekko odepchnęłam go w bok. - Bieliznę chyba sobie daruję.
- Oh, zobaczymy, jak kiedyś będziesz błagać o mojego bokserki.
- Już nie mogę się doczekać tej chwili.
- A teraz – zaczął Charlie – wyobraźcie sobie, co Cassandra musi o was myśleć. „Co, ja tu umarłam, a wy rozmawiacie sobie o gaciach Maxa?!”- To nie jest śmieszne – skrzywiła się Roxi.
- Gdyby Cass mogłaby teraz coś powiedzieć, na pewno ochrzaniłaby nas wszystkich za to, że tak się zachowujemy. Nie chciałaby, abyśmy się wiecznie dołowali.
- Geniuszu – odpowiedział Max – minęły dopiero jakieś 3 godziny, a ty nam tu o wieczności zaczynasz.
- Pozwolicie, że zacytuję: „Jeden się popisuje, drugi wymądrza, i kto mi powie, jaki pożytek mamy z mężczyzn?” Ah, ta Cass. Wiedziała, o czym mówi – dodała Cher – obstawiam, że w Niebie jej pierwszym celem będzie znalezienie budki z kawą.
Czyli ty ją zabiłaś. Natalko nie ładnie, nie ładnie ;----; Nie KC ;-; Ale ten fragment z bokserkami Maxa był fajny. Przypomniało mi to, że sama miałam taką sytuacje. Hahaha xDD Dobra, to ten. Ja mój rozdział nwm kiedy dodam xD Tak, łamię ci serce- wiem. Ty moje też złamałaś, tą śmiercią Cass. Chyba prędzej wstawię naszą historię na Igrzyskach :DD
OdpowiedzUsuńCzwórka
Jak zawsze niezmiernie mi się podobało, życzę weny przy pisaniu następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się początek, był bardzo pomysłowy i świetnie napisany. Dalej było tylko lepiej. Tak jak pisałam, śmierć ukazała trochę inną stronę ich charakterów. Zaczęli się zachowywać jak wojownicy, nie było wielkiego użalania się, wkradł się przecież wątek przy którym, wszyscy czytający zaśmiali się w duchu (tak mówię o twoich bokserkach Max). Twój styl z każdym rozdziałem się zmienia, urozmaica - a to bardzo dobrze. Cały rozdział przeczytałam jednym tchem. Bardzo dobrze, ze dokładnie opisałaś jak udało im się uwolnić Shar i uciec, ze nie było to rozwiązanie z kosmosu, tylko racjonalne i pomysłowe zagranie. Może to dziwne, ale cieszę się, ze Daniel zaczął się robić oschły, tylko tak dalej. Wszystkie wiemy, ze po prostu uwielbiamy takich chłopców ;)
OdpowiedzUsuńAleż słodzę, ale nie bardzo mam się do czego doczepić. Co interesujące, bo w poprzednim rozdziale rozpisałam się na temat małych błędów. Z tamtych tajemnic, oczekuję na wyjaśnienie sprawy Ivara, mam nadzieję, ze mnie nie zawiedziesz i wszystkich nas zaskoczysz :)
Czekam, czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
Cieszę się, że mój poprzedni komentarz dał Ci kopa do napisania :P
Pozdrawiam
Małe pytanie - kto na avatarku? :P
UsuńMahiro Fuwa z Zetsuen no Tempest :D
UsuńPolecasz? Może bym obejrzała, z opisu wydaje się całkiem fajne :D A zresztą widzę ładną kreskę...
Usuńogółem można polecić, początek świetny, tak gdzieś od połowy zaczyna się trochę psuć ze względu na wątek romantyczny, ale jakby ogółem oceniać to ciekawe, a końcówka nawet zaskakująca. kreska świetna, bohaterowie też (przynajmniej większość :D).
UsuńW takim razie muszę wygospodarować trochę czasu na obejrzenie. No i , żeby ci się nie nudziło: Czy ja dobrze widzę i są bishowie ? ;)
UsuńNic dodać nic ująć. Rozdział idealny. W moim guście. Nie umiem oceniaj krok po kroku. Powiem to co myślę. Robisz świetne notki o oby tak dalej. Nie mogę się doczekać twoich dzieł. CZEKAM NA NEXT.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie not-only-1d.blogspot.com
MUCH LOVE
Super. Wszystkie twoje rozdziały są genialne. Sharlyn jako zwykła dziewczyna wplątana w aferę - to mi się podoba.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Twoje opowiadania bardzo wciągają. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńJeśli chciałabyś poczytać moje opowiadania zapraszam na www.taniecprzetrwania.blogspot.com