piątek, 31 maja 2013

Rozdział 9

 Nowy rozdział, mam nadzieję, że nie macie mi za złe, ze tak długo musieliście czekać. Mała prośba - czytasz = komentujesz. Czym więcej jest komentarzy, tym bardziej zachęca mnie to do pisania nowego rozdziału.
No to miłego czytania (:

       Tym razem śniłam o lataniu. Delikatnie rozłożyłam ręce, po czym wzniosłam się ku nieskończoności. Poruszałam się z prędkością światła, omijając nieznane mi planety, podziwiając piękno każdej napotkanej gwiazdy. Czułam się niczym ptak, wolna i zależna wyłącznie od siebie.
Obudził mnie męski głos. Otworzywszy oczy, ujrzałam Maxa. Czarna skórzana kurtka zakrywała brązowy podkoszulek. Jedynie jego oczy jak zwykle lśniły zielenią.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Jak się czuję? - zaczęłam poirytowana. - Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Jak się czuję? Wspaniale się czuję! Jestem zamknięta w jakimś cholernym miejscu, rażą mnie prądem, umieram z głodu i odwodnienia, ale jest super. Normalnie jak na wakacjach w Afryce.
Sama nie wiedziałam, co wywołało u mnie takie zachowanie. Pierwszy raz patrząc na tego chłopaka nie czułam nic, dosłownie nic. Po chwili zaczęły nawiedzać mnie wyrzuty sumienia, za to, że tak na niego naskoczyłam, lecz zniknęły tak szybko jak się pojawiły.
- Przyniosłem ci coś do jedzenia – powiedział, podnosząc z ziemi papierową torbę i wyciągając z niej kanapki. - Nie chciałbym, abyś na serio umarła z głodu.
- I tak skazałeś mnie na śmierć, więc w sumie co cię to obchodzi, jak umrę?
- Nie umrzesz.
- Nie, wcale. Zmienię się w kamień i tak spędzę resztę życia.
Max opuścił głowę w dół, po czym usiadł obok mnie. Uśmiechnął się w ten sam sposób, jak zawsze. Tym razem to na mnie nie działało, nie wywoływało żadnych emocji. Czy Daniel miał rację? Czy on mnie czymś zauroczył?
- O czym myślisz? – zapytał Max.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co?
- Doskonale wiesz. Zauroczyłeś jakimś badziewiem, następnie udawałeś zakochanego we mnie, zwabiłeś w pułapkę, a teraz próbujesz być miły. O co w tym wszystkim chodzi? - zdenerwowana wstałam, nie chcąc siedzieć obok niego, a on podniósł się za mną.
- Chciałem, żeby ojciec mnie zauważył... Nie wiedziałem, że takie czyny aż tak bardzo bolą... Naprawdę przepraszam.... Sharlyn, przepraszam cię. Obiecuję, że jakoś cię stąd wydostanę – jego twarz zbliżyła się do mojej, oparł swoje czoło o moje. Natychmiastowo odsunęłam się do tyłu.
- Przestań! - krzyknęłam. - Nie zbliżaj się do mnie!
- Chciałbym, abyś umiała mi wybaczyć...
- To raczej nie jest możliwe, a teraz idź stąd.
- A co, jeśli się stąd nie ruszę? - powiedział, po czym ponownie zbliżył się do mojej twarzy, która nabrała purpurowego koloru. Postanowiłam nie reagować, co okazało się błędem. Jego usta dotknęły moich warg, złączając nas w pocałunku. Poczułam przypływ gorąca, gdy położył swoje dłonie na moich biodrach. Natarczywie próbował zbliżyć się jeszcze bardziej, co wywoływało ból.
- Max, to boli... - próbowałam wymamrotać cokolwiek, lecz ten wpił się jeszcze mocniej w moje usta, jakby walczył o swoje życie. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i z całej siły popchnęłam go do tyłu. Oderwawszy się ode mnie, wyglądał na zdezorientowanego. - Co ty robisz?! - wrzasnęłam zdenerwowana jego postawą.
- Ja... Nie wiem...
- Wynoś się! Nie jestem twoją zabawką!
- Sharlyn... proszę, wybacz...
- Nie! Zostaw mnie w spokoju! - wymawiając te słowa osunęłam się na podłogę, zakrywając twarz dłońmi. Miałam dość, łzy zaczęły pojawiać się na moich policzkach.
- To wszystko przez ciebie – mruknęłam w stronę Maxa – to twoja wina, że tu jestem. Mam nadzieję, że kiedy już umrę, wyrzuty sumienia nie dadzą ci spokoju.
Słysząc, że Max dalej do mnie mówił, zatkałam rękoma uszy. Wiedziałam, że to strasznie dziecinne postępowanie, mimo to nie chciałam już słyszeć żadnych jego wypowiedzi. Gdy otworzyłam oczy, już go tu nie było. Znów pozostałam sama z dwoma strażnikami. Jednak chłopak zostawił coś po sobie. Papierowa torba nadal stała w tym samym miejscu. Wstałam i podeszłam do niej, zaglądając do środka. Zauważyłam plastikową butelkę z wodą, którą natychmiastowo podniosłam, odkręcając zakrętkę i wlewając błogi płyn do ust. Zanim się obejrzałam, w butelka była już w połowie pusta. Stwierdziłam, że nie mogę tak po prostu wypić wszystkiego naraz, więc odłożyłam ją do torby. W środku znajdowało się jeszcze parę kanapek, oraz bordowa bluza. Było mi zimno, więc wyciągnęłam ją i założyłam na siebie. Schowałam ręce w rękawach, próbując rozgrzać dłonie.
         Stop. Jak Maxowi udało się stąd wyjść? Popatrzyłam się w stronę automatów. Czy oni to jakoś kontrolują? Zawiedziona znów przeniosłam się pod ścianę, zgarniając przy okazji papierową torbę ze sobą. Usiadłam, podciągając nogi pod klatkę piersiową. Podbródek oparłam na kolanach. Zdałam sobie sprawę, że pozostaje mi jedynie czekać na śmierć. Cóż więcej mogę uczynić? Nie miałam zbytnio możliwości ucieczki, a jedyną osobą, która mogłaby mi w tym pomóc był Daniel. Ale czy byłam w stanie zaufać osobie, z którą rozmawiałam tylko raz? Patrząc na to z góry, nie miałam już nic do stracenia. Jeśli mu nie zaufam to zginę, a gdybym mu zaufała i zginęła, to i tak na jedno wychodzi, prawda? Po dłuższej chwili doszłam do wniosku, że zadaję za dużo pytań. Wyciągnęłam z torby kanapkę, rozpakowałam ją i odgryzłam spory kawałek.
***

        Gdy już zjadłam wszystkie kanapki położyłam się na podłodze. Przynajmniej bluza, którą dostałam od Maxa chwilowo mnie ogrzewała. Wzrok ponownie utkwiłam w papierowej torbie. Ciekawe, co z moją rodziną. Czy w ogóle wiedzą o tym, że zniknęłam...
        Moje przemyślenia przerwał dziwny pisk. Spojrzałam w stronę korytarza i ujrzałam białe stworzonko z czerwonymi oczyma. Był to szczur. Wędrował pomiędzy nogami strażników, ciągnąc za sobą długi ogon. Kiedy byłam mała, Damian przyniósł podobną szczurzycę do domu. Moja mama razem z Evą zaczęły krzyczeć, histeryzować, więc Damian musiał zwrócić Ever – tak ją nazwał – do sklepu zoologicznego.
        Patrzyłam, jak szczur przemieszczał się po podłodze. Przynajmniej on był wolny. Niestety nie na długo. Stworzenie zaczęło maszerować w stronę przeciwległej celi. Jeden ze strażników wycelował pistoletem w szczura, po czym strzelił, uśmiercając zwierzątko. Akcja nie trwała nawet pięciu sekund, pocisk rozerwał go na kawałeczki, które rozleciały się w różnych kierunkach. Automatycznie zatkałam buzię ręką, lecz nie mogłam powstrzymać odruchu wymiotnego. Szybko wstałam, przeniosłam się w róg celi, i tam zwróciłam kanapki. Mój żołądek chyba nigdy nie pozwoli mi zapomnieć o tym zdarzeniu.
        Ponownie wzięłam butelkę, wlałam wodę do buzi, następnie wyplułam ją na podłogę obok strażników. Gdy chciałam ją odłożyć, zauważyłam w torbie coś jeszcze. Był to zardzewiały pierścionek, przypominał te, które narzeczeni wkładają sobie na palce podczas ślubu. Przetarłam go rękawem bluzy, lecz w niczym to nie pomogło. Nie miałam pojęcia, co on robił w tej torbie, mimo to nie oparłam się pokusie włożenia go na palec. Kiedy już to zrobiłam, zdałam sobie sprawę, że idealnie pasował. Postanowiłam go nie ściągać, sama nie wiem dlaczego. Przypominał mi obrączkę ślubną mojej mamy, która zawsze leżała na półce w jej sypialni. Chciałam mieć przy sobie coś, co będzie mi ich przypominać, moją rodzinę w takiej sytuacji. Przeniosłam się pod okno, z dala od moich wymiocin i krwi szczura. Stanęłam na palcach, próbując wyjrzeć przez dziurę w ścianie. Jedyne, co udało mi się zobaczyć, był wielki mur, miał może z dwadzieścia pięć metrów.
- Tak Rada chroni swój ukochany budynek – powiedział jakiś głos, a ja gwałtownie odsunęłam się od okna.
- Kim jesteś? - zapytałam przerażona.
- Wczoraj ze sobą rozmawialiśmy, a tu już nie poznajesz mojego głosu?
- Ile tu już siedzisz, co? - irytacja w moim głosie wzrosła. Daniel wychylił się zza ściany, która dzieliła mnie od wolności, zerkając przez otwór i delikatnie się uśmiechając.
- Wystarczająco, aby wiedzieć, że masz słaby żołądek.
- Przecież Floryści dbają o życie, o równowagę w naturze, prawda? To jak mogą zabijać niewinne stworzenia!
- Sharlyn, to są automaty, ich obowiązkiem jest zabijanie wszystkiego, co rusza się w ich zasięgu wzroku.
- To dlaczego nie zabiły Maxa? I jakim cudem mógł wejść do mojej celi, nie zostając porażony przez prąd?
- Istnieją rzeczy, przedmioty, które pozwalają uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Każdy przedmiot ma swój numer, a każdy numer należy do jednego właściciela. Zazwyczaj, gdy ktoś umiera, dany przedmiot jest wkładany z nim do trumny, lub stoi na półce jako rodzinna pamiątka. Automaty potrafią wykrywać takie rzeczy, przez co wiedzą, kogo atakować, kogo nie. Są to zazwyczaj przedmioty codziennego użytku, jak kapelusz czy pasek od spodni.
- Na serio?
- Wiem, trochę to pomieszane, ale Radzie zależy, abyśmy nie wyróżniali się od innych.
- Też posiadasz taką rzecz?
- Jasne, każdy Florysta musi takie coś posiadać.
- No dobra, to czym jest ta twoja niezwykła rzecz.
Daniel uśmiechnął się i odgarnął ręką kosmyk włosów. Zauważyłam coś złotego, święcącego w uchu.
- Kolczyk? - zapytałam rozbawiona.
- Czy jest w tym coś śmiesznego?
- Po prostu... Nie często widuję chłopców w kolczykami, a jak już zdarzy mi się zobaczyć takiego, to nie jestem pewna jego orientacji.
- Sugerujesz coś?
Pokiwałam przecząco głową.
- Co ci twój kochaś przyniósł?
- Żaden mój kochaś! - krzyknęłam. - Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
- Okay, rozumiem.
- Dostałam parę kanapek, wodę, bluzę i pierścień.
- Jaki pierścień? - Daniel natychmiastowo się ożywił, a ja podniosłam rękę do góry, pokazując nowy nabytek na palcu.
- Leżał w torbie, więc go założyłam, to chyba nic...
- Cicho! - wrzasnął chłopak. - Daj mi rękę! Teraz!
- Oszalałeś?! Przecież porazi mnie prąd!
- Zamilcz, i podaj mi tą cholerną rękę!
        Nie byłam pewna co zrobić, jeśli podam mu moją dłoń, być może zginę na miejscu, ale w sumie co mi szkodzi? Podciągnęłam rękaw bluzy, po czym przygotowałam się na ból. Powoli kierowałam rękę w stronę Daniela, po czym zamknęłam oczy, pochylając się do przodu. Gdy dotknęłam jego ciała, otworzyłam oczy, i zdałam sobie sprawę, że jest on zaskoczony w taki stopniu jak ja. Nie czułam bólu, czy to możliwe? Od razu przyszło mi do głowy kolejne pytanie: czy Max chce mi pomóc?

czwartek, 30 maja 2013

Jestem dziwna

Pewnie większość z was już wie, ale jestem dziwna.
Czytając opowiadania i ff na blogspocie natchnęło mnie! To miłe uczucie, kiedy wiem, co mam pisać, i jak to wszystko ma wyglądać wróciło! Niedługo możecie się spodziewać nowego rozdziału. Dziękuję wszystkim, którzy dalej ze mną są, pomimo moich upadków :D